niedziela, 10 stycznia 2016

Nie o ptakach.

Dziś jak zapowiadałam będzie też o kopytnych. Na Mazurach, oczywiście. Przyjechaliśmy tam 29.12. Ja łaziłam po polach i lasach i tak dalej, ale- nie spotykałam żadnej istoty, która chciałaby mi zapozować do zdjęcia. Wybrałam się więc do lasku. Z nadzieją, że zrobię zdjęcia jakichś kryształków, gałązek czy coś.



Ale to był tylko wstęp w porównaniu z następnymi dniami.Miła niespodzianka spotkała mnie tuż po wstaniu (3.01). Przed wyjściem z domu zawsze wypijam herbatę. I kiedy sobie tak robiłam ten cudowny napar, zobaczyłam sarnę. Stała na górce naprzeciwko okna. Wybiegłam na dwór w celu zrobienia zdjęcia.
Nadal tam stała. Następne zdjęcie

A ona, nic nie robiła tylko nadal  tam stała.
Po paru zdjęciach (nie będe tu wszystkich pokazywać, bo są podobne) wróciłam usatysfakcjonowana do domu (i do swojej herbaty). Wzięłam swój kubek i spojrzałam w okno, a sarna... nadal tam stała! No, niee... Odwróciłam się, wypiłam trochę z kubka. Popatrzyłam w okno. Nadal była! Chyba miała jakiś cel, bo (dziwne!) jak wypiłam herbatkę do końca, odwróciła się i pobiegła. To było dziwne uczucie, bo na domiar złego, cały czas patrzyła w okno...

Ale to następny dzień była najlepszy. Na początku poszłam do lasku. sobie pospacerowałam. I patrzę: sarna. Akurat ładnie mi się ustawiła- jestem straszliwie zadowolona (wybaczcie mi) z efektu.

No tak. To zwierzę nie było tak cierpliwe i pozwoliło na znikomą ilość kadrów. Po tym miłym spotkaniu poszłam na górkę (tę od dziwnej sarny)i natychmiast zobaczyłam duży, zwierzopodobny kształt.
Po chwili stało się jasne, że to łania.

Przemieściłam się w odpowiednie miejsce by zrobić lepsze zdjęcia. Po chwili okazało się, że nie była sama.



Było ich sześć. Nie muszę chyba  tłumaczyć, że byłam wniebowzięta. Świetne spotkanie. Uśmiechnęłam się jak najżyczliwiej do łań, które już się pochowały w krzaki. Ucieszona sukcesem obejrzałam dokładnie pole. I dobrze! Zobaczyłam, że nie tak daleko leży sobie sarenka- chyba młodziutka.



Dała się obfotografować z dość bliska, a potem z gracją wstała i weszła w wierzbę. Jest śliczna, prawda?
To, cześć :)

11 komentarzy:

  1. no gratuluję! cudowne spotkania. Sarny, jak sarny, choć z tą pierwszą to prawie przyjaźń, ale łanie!!! Brawo:) Jelenie to zawsze jelenie. Uwielbiam spotkania z nimi. Są zawsze ekscytujące. Mam ich na koncie setki, a ciągle towarzyszą mi te same emocje! Życzę kolejnych udanych podejść i zdjęć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się. No tak, spotkanie z łaniami to jednak co innego niż z sarną. Wielkość robi wrażenie :) Wzajemnie! Pomyślności w Puszczy :)

      Usuń
  2. Jak zwykle Pani Przyroda Ci sprzyjała. Pomijając sylwestrową Biebrzę, już dawno nie widziałem jeleni. Podejście odpoczywającej sarny, to też nielicha sztuka. Jednak, gdybym miał wybierać najlepsze zdjęcie, wybrałbym trójwymiarową dziką różę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie spotkanie i z sarnami i łaniami byłoby tak samo piękne, bo rzadko sama je widuję. Miałaś szczęście i zrobiłaś ciekawe zdjęcia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję!!! Bardzo fajne ujęcia, kto szuka ten znajdzie...:) Podoba mi się klimat tych zdjęć oraz kolorystyka. Najbardziej zdjęcia łani oraz leżącej sarny. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjecia,cudowne.Z sarenka super,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Beautiful pictures of the deer.
    The snow on the branches is very nice to see :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne spotkanie i piękne zdjęcia:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. super wypatrzyłaś futrzaki i fajne fotki:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Komentarze ukażą się po zatwierdzeniu.
Dzięki za każde miłe słowo!