Witajcie!
Od paru dni chciałam się gdzieś wybrać. Niestety,
ostatnio dużo padało, więc nie mogłam wyjść. Dziś wstałam i oczom nie
wierzyłam: słoneczko świeci, na niebie garstka bieluśkich obłoczków, a na
trawie… ŚNIEG! Ucieszyłam się, bo takie światełko sprzyja fotografującym.
Ubłagałam tatę abyśmy się gdzieś ruszyli. Dałam kilka propozycji gdzie
pojechać. Wybraliśmy Park Arkadia, bo jest blisko, a widoczki są przemiłe.
Kiedy jechaliśmy powiedziałam tacie: mam chętkę na puszczyka.
Od początku było fajnie: dwie wrony zjadały coś na trawniku
pokrytym śniegiem. Zrobiłam pierwsze zimowe zdjęcie! Później były jeszcze
krzyżówki, łyski i śmieszki. Ptaki pływały na zbiorniku wodnym, bądź stały na
platformach. Ruszyliśmy pod górę. Pamiętałam gdzie znajduje się jedno miejsce
częstego bytowania sowy. Chciałam odnaleźć drugie. Na wzgórzu stali dwaj
panowie z aparatami i strzelali fotki czemuś na drzewie. Szepnęłam do taty: na
bank puszczyk. I tak było. W słoneczku spał sobie wymarzony ptasior. Zrobiłam
mu trochę fotek, ale tylko trzy jako-takie. Później zobaczyliśmy jeszcze trzy mewy siwe wśród
mnóstwa śmieszek. (jakby co to używam zdrobnień bo jestem szczęśliwa J)
Na koniec muszę coś wyjaśnić. Puszczyk to mój 105 gatunek.
Wiem, w poprzednim wpisie pisałam, że widziałam 106 gatunków, więc sówka
powinna być 107. Ale tak nie jest. Usunęłam z listy dwa gatunki, których nie do
końca jestem pewna.