poniedziałek, 21 marca 2016

Przeloooty...

Witajcie!
Moi drodzy, jak widzicie jesteśmy w fazie przelotów (która się niestety zbliża ku końcowi). Ja byłam w ten weekend na Mazurach i mnie zagęsiowało! Ale od początku.
Jak zwykle, wieczorem byliśmy już na miejscu.Po drodze widzieliśmy stadko gęsi na polu. W sobotę rano pojechaliśmy na rozlewisko koło Skajbotów. Widziałam je na innym blogu (Leśne Opowieści) i "zauważyłam w nim potencjał. Cóż, przybyliśmy na miejsce, a tam... Śnieżyca! Przepłoszyła wszelkie ptactwo. Ale i tak było super, zrobiliśmy rozeznanie terenu :)


A jak ktoś tu będzie to niech szuka, może znajdzie moją zgubioną rękawiczkę :D
Wracając tata zauważył na polu żurawie i... gęgawy. Były bardzo blisko i udało się zrobić znośne zdjęcia. I ten śnieg- nieźle.
(Tak w temacie pierwszego dnia wiosny)


I to... Nie polecam robić zdjęć przez przednią szybę w aucie. Nie wychodzą bajecznie...
Nie zabrakło też żurawi w mniej zimowych okolicznościach. Tak się cieszę, że wróciły! Czy jest tu ktoś kto ich nie uwielbia? :)




A co w niedzielę? Wstałam bardzo wcześnie (czytaj: 6:58 :D) i wyszłam na dwór. Dzień był bardziej wiosenny niż poprzedni. I to był początek zagęsiowywania... Usłyszałam dźwięk i już wiedziałam na co się zanoi. Nade mną leciał klucz. Został potem oznaczony (niestety nie przeze mnie) jako zbożówki.
Później poszłam nad rozlewisko. A tam spotkałam żurawie i czajki, czyli standardowo :) Przepraszam, musiałam dać tę serię, jakoś strasznie ją polubiłam:






A potem przeleciało kilka dużych kluczów gęsi. Oznaczalne są białoczelne (tak typowałam).


Zbożowe i białoczelne to dla mnie nowe gatunki. Jak to skomentuję... Lepiej późno niż wcale. Pozdrawiam :)

niedziela, 6 marca 2016

Beżowy post.

Witajcie!
Ostatnio mnie nie było, ale to naprawię :) Jestem świeżo po wycieczce na Stawy Raszyńskie. Tata dał się namówić i byliśmy na miejscu... trochę za późno. Przywitał nas pusty zbiornik. Zawiodło to trochę tatę, bo liczył na miliony gęsi latających w te i we wte po tych biednych Stawach- muszę chyba bardziej uważać co mówię o przelotach! :)
Później jakby się rozkręciło. Nadleciało kilka łabędzi niemych robiąc niezły hałas :) Niestety ten poniżej uciekł mi troszeczkę z kadru:
Później na szczęście zobaczyliśmy kilka gęgaw, które pływały na samym środku zbiornika.
Znalazł się też łabędź niemy z obrożą. Ciekawe, zaraz wpiszę do Polringu. Zobaczymy kto go zaobrączkował :D

A na wysepce siedziała czapla siwa. I gęgawy też :) Wokoło wysepki natomiast pływały krzyżówki i czernice. Widzieć, nie widziałam, ale za to słyszałam łyskę.


Pokazał się też klucz gęsi. Prawie na pewno gęgawy. Niestety, przelatywał kiedy byliśmy w drodze między dwoma stawami i drzewa szybko go zasłoniły :(
Na następnym stawie też tylko one. Rządziły wyprawą!

Trochę żałuję tego uciętego skrzydła poniżej. Ale wszystko jest lepsze niż centralność kadru, jak mawia mój tata :)
W drodze powrotnej mignął mi dzięcioł zielony, ale tylko takie zdjęcie z tego spotkania pozostało :/
To był bardzo udany wypad. A zdjęcia które powstały są w większości beżowe i stąd ten tytuł.
A ja żegnam się z Wami
Dwiema siwymi czaplami :)