piątek, 23 marca 2018

Gdzie chcę pojechać?

Eh, co to się porobiło, że ostatnie dwa posty mają tytuł wyrażony w formie pytania? Hihi, nie wiem. Jedyne co mogę powiedzieć- nie był to zabieg zamierzony.

Są takie miejsca w naszej pięknej ojczyźnie, które od wielu dni i miesięcy wzywają mnie i zapraszają w swoje progi. Najczęściej to odludzia- daleko, daleko od bijącego serca Polski, od stolicy. Pech chciał, że ja w tej stolicy tkwię. I raczej to się nie zmieni przez długi czas, może nawet nigdy. Co gorsza- mój młody wiek nie daje mi przywileju jakim jest własny samochód i prawo jazdy. Więc to, że jeszcze tych miejsc nie odwiedziłam można usprawiedliwić. Prawie każda moja wyprawa jest uzależniona od mojego taty (mojego szofera), a on niestety nie może całych dni spędzać na mokradłach i odludziach. Ehh, ale ja wierzę, że w poniższe miejsca kiedyś uda mi się dotrzeć, oto one:
1. Bieszczady



Powyższe zdjęcia autorstwa mojego taty/brata, którzy kilka lat temu byli w Bieszczadach.
Chciałabym tam pojechać, bo tam jest tylko dzikość i natura. Mało ludzi (co osobiście bardzo mi odpowiada). Piękne lasy, idealne do długich wędrówek. Mnóstwo zwierząt (nawet niedźwiedzie!) i przepiękne widoki. Wszystko to sprawia, że marzę o pojechaniu tam. Poza tym- byłaby to prawdziwa podróż, a nie tylko krótka wycieczka, wszak to przecież bardzo odległy teren.


2. Dolina Baryczy i Stawy Milickie



Obraz wzięłam ze strony: http://ulicaekologiczna.pl/wp-content/uploads/2013/07/dolina_baryczy.jpg
Jest to niewątpliwy cud natury i miejsce warte zobaczenia. Rzeka Barycz ma 139 km długości i zaskakująco płaską dolinę. Znajduje się tam największy w Polsce park krajobrazowy i niezwykły rezerwat przyrody- Stawy Milickie. Jest to Europejska Ostoja Ptaków- występuje tu aż 300 gatunków! Chciałabym tam pojechać, bo fascynują mnie takie ciekawe miejsca. Uwielbiam programy i czasopisma podróżnicze opisujące dalekie kraje z całymi ich cudownościami, a Dolina Baryczy pokazuje, że Polska wcale nie jest gorsza!


3. A najbardziej to chciałabym wrócić w pewne miejsce- nad Biebrzę
Po dwóch wizytach w tamtych rejonach, mogę z całą pewnością stwierdzić, że tak wygląda raj. Marzę aby tam wrócić, bo po prostu czułam się tam bardzo szczęśliwa. Było tam tyle do sfotografowania! Tyle różnych ptaków! Krajobraz tak niezwykły i obcy mi, wychowanej wśród szarych bloków i smogu. Chętnie wróciłabym tam po to, by chociażby sfotografować bataliony, bo z poprzedniego wyjazdu przywiozłam tylko dwa ujęcia tego niezwykłego ptaka. Oprócz tego chciałabym sfotografować różne inne ptaki widywane na rozlewiskach. No i oczywiście- zobaczyć i zrobić zdjęcie łosiowi, bo tego pana jeszcze nie spotkałam.





Pozdrawiam Was! rudzik

piątek, 16 lutego 2018

Gdzie byłam?

Na napisanie tego posta trochę się zbierałam. Półtora roku...


 WYMÓWKI
Nie pisałam nic, bo nie miałam czasu, bo miałam harówkę w szkole, bo chciałam spędzać czas z ludźmi ( a nie w dziczy), bo miałam kłopoty ze zdrowiem, bo nie miałam weny...
Mogłabym wyliczać długo, ale to nie ma sensu, bo nie pisałam tu tylko z jednego powodu. ZWĄTPIENIE.
Miałam i wciąż mam dużo wątpliwości. Czy moje blogowanie i fotografowanie ma jeszcze sens? przecież jest tyle znacznie bardziej utalentowanych ludzi! Czy jest sens wracać do pasji, którą porzuciłam na tak długo? Czy jest sens fotografować jeśli nie mam nawet lustrzanki?
Nie wiem.




Jednak przeżyłam rok bez swojej pasji i bez tego bloga i dopiero teraz widzę, jak on był pusty. Jak mi brakowało tych waszych cudownych wpisów i niesamowitych zdjęć. Ten rok był też sztuczny- wiele rzeczy robiłam na pokaz i już mam dość. Najszczęśliwsza czuję się kiedy skradam się po majowej łące, aby zrobić zdjęcie uszom zająca czy też patrząc na niekończące się rozlewiska Biebrzy. Tak bardzo chcę, żeby tamte czasy wróciły, ale nie wiem jak będzie i czy odnajdę w sobie na nowo miłość do przyrody,wypraw i do ptaków. Strasznie za tym tęsknię.

PS. Jeśli naprawdę powrócę do regularnego blogowania- chciałabym, żeby mój blog skupiał się na przyrodzie ogólniej niż tylko na ptakach, bo jakkolwiek kiedyś ornitologia u mnie królowała- dużoo się zmieniło.


środa, 26 października 2016

Duch lasu

Moje fotograficzne plany popsuło przeziębienie i pogoda, która była dość paskudna w Warszawie.

Moją pasją jest fotografia, ale mało osób wie, że interesuję się również dawnymi wierzeniami. W szczególności religią starożytnego Egiptu i Starożytnej Grecji.
Jednak jest jeszcze jedna intrygująca mitologia- nasza słowiańska. Na razie nie znam jej tak dobrze jak tych starożytnych, ale chciałabym wam kogoś przedstawić.
Poznajcie Leszego.

Słowianie określali tym mianem DUCHA LASU. A czemu o nim piszę? Bo w szczególności opiekował się dzikimi zwierzętami, pomagał im w ich leśnym życiu. A jaki byłby los fotografującego dzikie zwierzęta gdyby dzikich zwierząt nie było? Dziwny z pewnością.

Leszy miał kilka oblicz: surowego, grożnego, lecz czasami życzliwego. Wszystko zależało od człowieka. Na przykład: żył sobie Świętopełk i był dobry dla lasu. Jak Świętopełk wchodził do puszczy i zagłębiał się w jej mroczne ścieżki, to Leszy pomagał mu z niego wyjść. Ochraniał przed napaścią wilków czy innych wygłodniałych stworzeń. Widzicie jakie bóstwo leśne potrafiło być miłe? No, ale czasami było złośliwe. Kiedy taki Świętopełk wszedł do lasu i nic złego nie zrobił, ale Leszy był w złym humorze, to było niemiło. Leszy mógł wytrącić naszemu Słowianinowi wszystko co zebrał do swojego koszyka albo dmuchnąć mu zimnym wiatrem w twarz. A to złośnik!
Naprawdę niemiło zaczynało się robić kiedy podpadłeś naszemu staruszkowi. Mogłeś polować, ale nie mogłeś zabić ZA dużo zwierząt. Mogłeś wycinać drzewa, ale nie mogłeś wyciąć ZA dużo. Jeżeli złamałeś te zasady, prawdopodobnie zginąłeś bardzo bolesną śmiercią.

Inne imiona to: Laskowiec, Boruta czy Leśne licho. (ale Leszy jest najfajniejsze, prawda? też tak uważam).
Pojawiał się jako starzec z lekka przypominający drzewo, zwierzę lub wiatr. Jak był tym humanoidalnym drzewem to miał tak białą twarz jakby nigdy nie wychodził z ciemnej puszczy... ups, chyba tak


Fajny dziadzio prawda?\
Kochani, bądźmy dobrzy dla lasu, bo przecież nie chcemy zginąć bardzo bolesną śmiercią!

















środa, 19 października 2016

Niejesienne zdjęcia

Witajcie! (Jeżeli ktoś tu jest jeszcze)
Zauważyłam, że w lato nie lubię fotografować. Po prostu nie. Zaczynam fotografować w pażdzierniku i kończę w czerwcu. Dziwne.
Ale po prostu w lato muszę odpocząć. żadnych bieganin z aparatem. Tylko książka, kocyk i słońce.
Tak dawno mnie tu nie było, ale jestem! To najważniejsze. Już przestawiłam się w zasadzie na tryb uczniowski, ale ja chyba jeszcze jedną nogą jestem w tych wakacjach :) Od roku nie pisze tu regularnie  i to mnie smuci. Może znajdę sposób by to naprawić. A w ten jesienny wieczór przeniosę was w czerwcowy, piękny i ZIELONY poranek!

Czasami mam tak, że żadne zdjęcie z miliona zrobionych nie wyszło dobrze. A czasem tak, że jest sporo fajnych ujęć w jednej sesji. Tak miałam z pokląskwą, których wokół naszego domku na Mazurach jest naprawdę dużo. Szłam sobie na spacerek i nagle widzę dwie pokląskwy. Swiatło było świetne, więc zdjęcia, w mojej opinii, się udały.





Które najfajniejsze? Udanych kadrów, ciepłej herbatki&książki i dużo radości na te ciemne dni :)
Pozdrawiam!

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Maj

 Bardzo dużo się ostatnio działo. Między innymi, byłam na wycieczce szkolnej w Tatry. Ale nie można było mieć aparatów. Jak o tym to naprawdę, byłam załamana. Bo widoki były naprawdę piękne... Ośnieżone szczyty owiane mgłą. Cudownie!
Mamy połowę czerwca, a ja nadal wzdycham do maja. Szczerze mówiąc to jest mój najukochańszy miesiąc. Wszystko jest takie zielone, świeże i młode. Kwitną bzy, których wygląd uwielbiam. A i najwięcej ptaków śpiewa w maju. Kiedy wychodzę z domu (oczywiście nie w Warszawie, na Mazurach) wieczorem, to z pobliskiego lasu dobiegają mnie setki ptasich głosów. Wilgi, słowiki i wiele innych których tu nie napisze, bo po prostu nie umiem tych głosów rozpoznać.Zazwyczaj to w maju robię najwięcej zdjęć, które mi się podobają. Wiecie co jest jedyną niedoskonałością w maju? Jeden maleńki szczegół. To, że moje ukochane kwiaty, peonie kwitną w czerwcu :)






Jak pisałam ostatnio, rozwalił mi się laptop, więc na razie jest mały problemik związany z częstotliwością dodawania postów. Ale będę się starała być bardziej systematyczna. A dla tych którzy lubią oglądać zdjęcia zapraszam na mojego instagrama. Będę starała się dodawać jeszcze więcej zdjęć. Pozdrawiam!

sobota, 21 maja 2016

Mundek i Majcher


Hej!
Nawet nie wiecie jak trudno się ten post pisze... Na tablecie. Hmm... A wiecie czemu jestem zmuszona z niego korzystać? Bo tydzień temu nastąpiła śmierć mojego kochanego laptopa. Ale trudno.
Dziś chcę wam pokazać trochę zdjęć moich kotów i krótko o nich napisać.
Mam dwa kocury Mundka i Majchra.
Mundek jest starszy. Ma 5 lat. Jest nieufny wobec obcych, ale cóż - ma do tego powody. Urodził się na ruchliwej ulicy. A cała jego rodzina zginęła pod kołami ciężarówki. Odratowały go wolontariuszki i przekazały go pani,od której go mamy. Co ciekawe Mundek miał kiedyś złamany ogon. Coś się nie tak źródło i teraz ma taki wygięty.
Jest piękny prawda?


Majcher jest totalnie wyluzowany. Ma 4 lata. Bezgranicznie ufa ludziom. I jest czasem bezczelny. Czemu? Bo on nas uwielbia i wie, że my uwielbiamy jego. Lubi leżeć cały dzień spać. Taki Garfield.



Cześć! Mam nadzieję że spodoba wam się ten post😋